wtorek, 17 lipca 2018

"... i wyjechać w Bieszczady" Sara Taylor [patronat medialny]

Tytuł: ... i wyjechać w Bieszczady
Tytuł oryginału: -
Autor: Sara Taylor
Seria/cykl: -
Data premiery: 19.06.2018
Wydawnictwo: Roster
Liczba stron: 151


Ta książka to zwierciadło, które w sarkastycznym, nieco przerysowanym i przede wszystkim krzywym odbiciu, przedstawia niekiedy gorzki, ale jednocześnie uniwersalny i odarty z różnorakich dekoracji obraz współczesnych: dwudziesto-, trzydziesto- i czterdziestolatków. 
Większość pracowników warszawskiego Mordoru, to osoby tylko pozornie szczęśliwe. W rzeczywistości borykają się z wieloma problemami, związanymi choćby z budowaniem głębszych i trwałych relacji.  Ich życie, nastawione jest głównie na zaspokajanie własnych, hedonistycznych potrzeb, czyli ciągłe poszukiwanie przyjemności.
Autorka, która sama wciąż pracuje w jednej z warszawskich korporacji, napisała książkę bardzo uniwersalną, nie o korporacjach i tym jak one funkcjonują, ale o tym jak zmieniają ludzi w nich pracujących. Ale także o nas wszystkich, którzy chcemy doświadczać naszego życia „bardziej”. Bez względu na to, gdzie pracujemy. Nie jest to reportaż, ale raczej zbeletryzowana, napisana lekkim językiem, satyra.

Będąc dzieckiem i nastolatką uwielbiałam oglądać komedie. Zazwyczaj trafiałam na takie, w których bohaterowie byli częścią jakiegoś korporacyjnego świata. Akcja rozgrywała się w wieżowcu z biurami, a pracownicy w eleganckich i drogich ubraniach przemierzali korytarze z teczkami, by dotrzeć do swojego biurka z komputerem i skórzanym fotelem. Takie filmy całkowicie zaburzyły moje postrzeganie pracy w korporacji. Myślałam, że życie osób związanych z tym tematem jest istną sielanką... Tak było do czasu przeczytania książki "...i wyjechać w Bieszczady". 

Autorka w swojej książce przedstawiła rzeczywistość, która ją otacza na co dzień - ponad 10 lat pracy w jednej z warszawskich korporacji sprawiło, że poznała ten świat dogłębnie. Zna każdy szczegół z życia typowego pracownika i w końcu znalazła w sobie odwagę, aby napisać książkę ukazującą "korpoświat" w innym świetle - bardziej negatywnym. Zapytacie jednak: "Odwagą jest napisanie czegoś pod pseudonimem?". Odpowiedź brzmi - tak! Sara Taylor wciąż pracuje w swojej firmie i prawdę mówiąc któryś z jej współpracowników może przeczytać ten tytuł i niczym detektyw Herkules Poirot rozwiązać zagadkę dotyczącą tego, kto napisał ten tomik. Pisarka jednak podkreśliła, że nie ma na celu obrazić kogokolwiek, a po prostu otworzyć ludziom oczy na pewne sprawy.


Zdecydowanie przygoda z tą książką była powiewem świeżości w moim czytelniczym życiu. Nie jest to powieść, lecz zbiór luźnych wypowiedzi autorki o ludziach z korporacji. Wydaje mi się, że blisko temu tytułowi do tzw. wywiadu - rzeki. Sara Taylor podzieliła swoje dzieło na cztery części, które dzielą się na jeszcze inne części. "Życie zawodowe", "Życie towarzyskie", "Życie osobiste" i "Tacy jesteśmy" to główne tematy poruszone w "... i wyjechać w Bieszczady". Każda strona to odkrywanie coraz to mroczniejszej tajemnicy z "korpoświata". Umowa nie zawsze na pełny etat, zarobki wcale nie tak świetne jak wszyscy myślą, robienie wszystkiego dla "fejmu", "szpanowanie", ale także narkotyki, alkohol, psycholodzy... Szok, prawda? A ja zawsze myślałam, że praca w wielkim biurowcu to praca marzeń. 


Wiecie co rzuciło mi się w oczu po rozpoczęciu czytania książki? Język! Sara Taylor ma prawdziwy talent do pisarstwa. Dobór słownictwa oczarował mnie, ponieważ (jak wiecie lub nie wiecie) uwielbiam piękne, wyszukane i niebanalne słowa. Kiedy przychodzi mi czytać książkę, w której autor pisze tak jak mówi się na co dzień, odczuwam prawdziwy przesyt. Tutaj natomiast słowa sprawiały, że wchłaniałam je z ogromną przyjemnością. Cieszę się jednak, że moje słowa nie muszą być zachętą dla autorki do napisania powieści. Egzemplarz otrzymany do recenzji był osobiście podpisany przez pisarkę i zamieściła krótką adnotację, że powieść ukaże się już we wrześniu bieżącego roku!


Wracając do książki przyznam się, że niejednokrotnie na mojej twarzy gościł uśmiech (bo autorka podeszła do tematu również z humorem) lub kręciłam głową z niedowierzania (chociaż wiem, że to wszystko prawda). Zdecydowanie ta książka zmusza do myślenia, a po jej zamknięciu miałam jedno pytanie: "czy to wszystko jest warte zachodu?". Wiem, że każdy człowiek ma inne wartości w życiu, ale dla mnie zdecydowanie ważniejsza jest rodzina niż kariera zawodowa i nie potrafiłabym poświęcać się tak jak niektóre "korpoludki".

Na sam koniec napiszę tylko: przeczytajcie tę książkę! Z pewnością zmieni Wasze nastawienie do świata wszelakich korporacji!


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję



8 komentarzy:

  1. Nie czytałam książki ale brzmi ciekawie. Może się skuszę :) pozdrawiam cieplutko i zapraszam do siebie www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka roczny dla mojego przyjaciela. Ze swojej strony gratuluję patronatu. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie słyszałam wcześcniej o tej książce, ale bardzo mnie zaciekawiłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świat korporacji nie jest czymś, co mnie interesuje, więc raczej nie sięgnę po tę książkę. Myślę jednak, że wielu osobom się ona podoba-za ten humor, świetny warsztat pisarski autorki i przede wszystkim za prawdę. Może polecę tę książkę któremuś ze znajomych.
    Pozdrawiam i gratuluję patronatu ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Kto wie, może w przyszłości sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Sam tytuł już przyciąga wzrok i zachęca do przeczytania.
    Myślę, że sięgnę po nią za parę lat. Jak na razie wydaje mi się, że jestem na nią za młoda.


    swiatwedlugkasi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Fantastyczna książka. Polecam każdemu! Może w przyszłości uda mi się wydać podobną dzięki temu co mi oferuje drukowanie wrocław.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeśli autorka ma dobry styl i umie posługiwać się słowami to już połowa sukcesu, to jednak jest bardzo ważne :)
    Ja jestem kupiona i dodaje książkę na swoją chciej-liste - raczej się nie zawiodę.

    OdpowiedzUsuń