Tytuł oryginału: The Green Mile
Autor: Stephen King
Seria/cykl: -
Data premiery: 1996
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 416
Akcja powieści toczy się w Ameryce lat 30. Jej bohaterowie to więźniowie oczekujący na wykonanie kary śmierci i pilnujący ich strażnicy. Wśród przebywających w więzieniu Cold Mountain skazańców znajduje się nieobliczalny, niezwykle agresywny młodociany zabójca William Wharton; jest Eduard Delacroix, niepozorny Francuz z Luizjany, który zgwałcił i zabił młodą dziewczynę; dla zatarcia śladów spalił kolejnych sześć osób. Jest wreszcie skazany za brutalny mord na dwóch małych dziewczynkach John Coffey, zagadkowy olbrzym o wiecznie załzawionych oczach, obdarzony niezwykłą mocą. Co łączy tych ludzi? Tę zagadkę usiłuje rozwiązać główny klawisz Paul Edgecombe, wierzący w niewinność Coffeya.
Bardzo się cieszę, że pomimo nieudanego pierwszego razu z twórczością pana Kinga, sięgnęłam po inne jego książki. Zaczęłam od "Przebudzenia", które było naprawdę bardzo słabe, następnie po "Cmętarz zwieżąt" , aż w końcu po "Zieloną milę". Moje koleżanki były szczerze zadziwione, gdy dowiedziały się, że nawet nie oglądałam filmu na podstawie tej powieści. Sama nie wiem jak to się stało. Książkę kupiłam ją w Biedronce, ale wcześniej sprawdziłam ilość gwiazdek na Lubimy Czytać. Nie chciałam mieć kolejnego smutnego spotkania z Stephenem Kingiem.
"Każdego z nas czeka śmierć, bez wyjątku, ale Boże... czasem Zielona Mila wydaje się taka długa."
Książka rozpoczyna się krótkim wstępem i przedmową od autora. Wyjaśnia on nam, jak powstawała "Zielona mila" i zdradza jak miała na początku wyglądać fabuła. Myślę, że to dobry pomysł, aby umieścić taki fragment na początek, żeby wzbudzić ciekawość w czytelniku. Oczywiście King nie ujawnia nam zbyt wiele i nie psuje przyjemności z lektury.
Wydarzenia opisywane w książce z 1932 roku są relacjonowane przez głównego klawisza więzienia Cold Mountain - Paula Edgecombe. Spisuje swoje wspomnienia, będąc w domu spokojnej starości w 1996 roku. Na blok, w którym przebywały osoby skazane na karę śmierci, przybywa John Coffey. To człowiek inny niż wszyscy. Jest w nim coś, co zastanawia pracowników więzienia i spędza im sen z powiek. Został skazany na śmierć w bloku E, za brutalne morderstwo i gwałt na dwóch dziewczynkach. Jednak na pierwszy rzut oka, wcale nie można go o to posądzać - boi się ciemności, ma wiecznie załzawione oczy, z natury jest cichy i spokojny. Oprócz tego ma swoją tajemnicę, którą za wszelką cenę chce odkryć Edgecombe. Czy mu się to uda ? I czy olbrzym może być niebezpieczny ?
Na początku miałam obawy, że nie spodoba mi się miejsce akcji "Zielonej mili". Praktycznie przez całą książkę było to więzienie Cold Mountain, jednak wraz z rozwojem wydarzeń coraz bardziej podobał mi się ten klimat. Gdy coś czytam, lubię sobie wyobrażać wszystko i tak też było tym razem. Stephen King świetnie zobrazował miejsca w książce, dzięki czemu nie miałam problemu ze swoją wyobraźnią.
"Jestem zmęczony, szefie. Zmęczony wędrówką, samotnie jak jaskółka w deszczu. Zmęczony tym, że nigdy nie miałem przyjaciela, żeby powiedział mi skąd, gdzie i dlaczego idziemy. Głównie zmęczony tym, jacy ludzie są dla siebie. Zmęczony jestem bólem na świecie, który czuję i słyszę... Codziennie... Za dużo tego. To tak, jakbym miał w głowie kawałki szkła. Przez cały czas."
Co do języka, którego autor użył w książce, jest prosty z niewielką ilością przekleństw. Ale to chyba one między innymi tworzą więzienny klimat. "Zielona mila" jest podzielona na części, odnoszące się do sprawy danego więźnia. Każda część jest podzielona na krótsze i dłuższe rozdziały, które miło się czyta. Oprócz tego akcja w książce rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych, wzajemnie przeplatających się. Na końcu książki znajduje się posłowie autora.
"Zielona mila" to piękna opowieść o granicy między złem a dobrem, a także o niesprawiedliwości i wpływie człowieka na los drugiej osoby. Czytając tę powieść niejednokrotnie wzruszałam się, a także oburzałam, gdy akcja książki nie toczyła się tak jakbym chciała. A zakończenie ? Piękne i to właśnie nad nim płakałam najwięcej. Stephen King rozbudził we mnie taką sympatię do jednego z bohaterów, że nie mogłam pogodzić się z jego losem. A na podsumowanie dodam, że gorąco polecam ten klasyk i mam nadzieję, że spodoba się Wam tak samo jak mi. Na pewno na długo zostanie ona w Waszej pamięci.
10/10
No właśnie, jak sama wspominasz, ten tytuł ma już miano klasyku i wcale się temu nie dziwię. Wciąż głowię się, która z książek - "Zielona Mila" czy "Cmętarz zwieżąt", zrobiły na mnie większe wrażenie, ale jedno wiem na pewno - obydwie są po prostu niesamowite. Jeżeli jeszcze nie oglądałaś filmu na podstawie tej książki, koniecznie nadrób zaległości!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ♥
Film oglądałam już dawno i jest niesamowity <3 Uwielbiam go!
UsuńPozdrawiam :*