piątek, 8 kwietnia 2016

"Znachor" Tadeusz Dołęga-Mostowicz

Tytuł: Znachor
Tytuł oryginału: -
Autor: Tadeusz Dołęga-Mostowicz
Seria/cykl: -
Data premiery: 1937 
Wydawnictwo: Wydawnictwo MG
Liczba stron: 336


Znakomity chirurg o międzynarodowej sławie, profesor Wilczur, zrozpaczony po odejściu ukochanej żony, włóczy się po mieście i w wyniku wypadku traci pamięć. Nie wiedząc, kim jest, wędruje od wioski do wioski, imając się przypadkowych prac. 
Wreszcie przygarnięty pod dach przez wiejskiego gospodarza, jako Antoni Kosiba, zaczyna leczyć ludzi. Poznaje kalekiego chłopca i mimo prymitywnych warunków przeprowadza na nim udaną operację. Od tego dnia jego sława zaczyna rozprzestrzeniać. Zazdrosny o sukces miejscowy lekarz grozi mu sądem za nielegalne praktyki...

Przypuszczam, że dużo osób kojarzy tytuł tej książki z filmem w reżyserii Jerzego Hoffmana. W bohaterów wcielili się świetni aktorzy, m.in. Jerzy Bińczycki, Anna Dymna, Piotr Fronczewski i Artur Barciś. Jednakże gdyby nie Tadeusz Dołęga-Mostowicz, nie byłoby tego genialnego filmu. "Znachor" ukazał się początkowo jako scenariusz filmowy, lecz kiedy został odrzucony, autor przerobił go na powieść. Dopiero w 1982 r. zdecydowano zekranizować tę piękną książkę.
  
O istnieniu książki dowiedziałam z końcowych napisów filmu. Od razu wyszukałam w internecie informacji o niej i postanowiłam, że ją przeczytam. Ani trochę nie przejmowało mnie to, że znam już na pamięć całą fabułę. Wiedziałam, że na pewno znajdą się szczegóły, które zostały zmienione lub całkowicie usunięte z ekranizacji. I nie pomyliłam się.
     
"[...] Szczęście póty trwa, póki je człowiek ocenia należycie. A dla człowieka wartość ma tylko to, co ciężko się zdobyło."

          Akcja rozpoczyna się na sali operacyjnej, gdzie wybitny chirurg Rafał Wilczur oraz jego asystent docent Dobraniecki, przeprowadzają skomplikowaną i niełatwą operację. Po zakończonej operacji prof. Wilczur szybko opuszcza klinikę, aby udać się do domu, gdzie wraz z żoną ma zamiar świętować ósmą rocznicę ich ślubu. Niestety, czeka na niego przykra niespodzianka, ponieważ nie zastaje w domu ani żony, ani ich córki Marysi, a jedynie list pożegnalny. Po przeczytaniu go jest zrozpaczony i za namową ulicznego pijaka spotkanego w mieście, udaje się do karczmy, by znaleźć w alkoholu zapomnienie i ukojenie. Tam zostaje napadnięty i wywieziony gdzieś poza miasto. W skutek pobicia doznaje amnezji.

     
        Po odzyskaniu przytomności zaczyna wieść życie włóczęgi, za co kilkukrotnie zostaje skazany. Podczas jednego z zatrzymań, kradnie z biurka dokumenty niejakiego Antoniego Kosiby i pod takim nazwiskiem przyjmuje przeróżne prace. Pewnego dnia poszukując pracy trafia do gospodarstwa Prokopa Mielnika, który za nocleg i jedzenie przyjmuje go do pracy w młynie. Tam poznaje kalekiego Wasylkę i postanawia go uleczyć. Chłopak po pewnym czasie zaczyna znów chodzić, a Antoni Kosiba staje się najbardziej cenionym znachorem w okolicy. Z czasem do młyna przychodzi coraz więcej chorych, by uzyskać poradę od Kosiby. Ten aby mieć podstawowe materiały do uzdrawiania chorych, chodzi do sklepu w miasteczku. Sprzedaje w nim pewna dziewczyna - sierota, którą znachor obdarza wielką sympatią i przyjaźnią. Jak potoczą się losy znachora ? Czy dziewczyna odwzajemni uczucia, którymi darzy ją Antoni ? A może za ich przypadkowym spotkaniem kryje się jakaś tajemnica ?


"Chcąc serce pozyskać, trzeba całe serce okazać."

"Znachor" to książka pełna życiowych mądrości i rad. Autor udowadnia nam, że w życiu nie są ważne pieniądze, aby stać się znanym i cenionym, oraz że ciężką pracą i dobrymi chęciami możemy wzbić się na wyżyny. Pokazuje również, że dla człowieka najważniejsze powinno być dobro drugiego człowieka.. Jeżeli okażemy mu serce, w zamian otrzymamy to samo. Najlepszym przykładem tego jest Antoni Kosiba, który swe serce ofiarował chorym, a także pewnej osobie, która była dla niego najważniejsza w życiu. Nie bał się ciężkiej pracy i podejmował się najcięższych operacji, aby walczyć o zdrowie i życie pacjentów. Nie oczekiwał nic w zamian, robił to bezinteresownie. 

Tadeusz Dołęga-Mostowicz genialnie przedstawił problem podziału społeczeństwa na klasę wyższą, czyli arystokrację, urzędników, lekarzy, a także na klasę niższą czyli ludzi ze wsi. Ci drudzy byli traktowani z wyższością, lekceważeniem i pogardą przez klasę wyższą. W książce, odnajdziemy pewien wątek miłosny, który właśnie ma dużo wspólnego z podziałem ludzi.


Czytając książkę zwróciłam uwagę na lekki język, którym posługiwał się autor. Pomimo tego, że minęło wiele lat od napisania "Znachora", nie miałam trudności ze zrozumieniem sensu słów. Pisarz użył bardzo bogatego i pięknego języka, który świetnie obrazuje życie mieszkańców wsi, przyrodę oraz wygląd budynków mieszkalnych. Rozdziały są krótsze i dłuższe, w zależności od opisywanego wątku. Podane są też objaśnienia, w celu wyjaśnienia niektórych trudniejszych słów. Oczywiście, książka wzruszyła mnie tak samo, jak gdy oglądałam film, ponieważ daje dużo do myślenia. Ile człowiek jest w stanie zrobić dla drugiego człowieka ? Do czego zdolny jest człowiek, by przeszkodzić w bezinteresownym pomaganiu chorym ? 


Jeżeli jeszcze, jakimś cudem, nie czytaliście "Znachora" Tadeusz Dołęgi-Mostowicza, koniecznie nadrabiajcie zaległości. Jest to lektura, którą warto przeczytać i na pewno wyniesiecie z niej wiele cennych prawd. Z całego serca polecam wam tę książkę, a myślę, że wiosna to idealny czas aby zagłębić się w nią. Przy okazji polecam również film, który pomimo troszkę innych zakończeń (lecz zmierzających w tym samym kierunku) jest świetną ekranizacją powieści.

10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz