niedziela, 17 maja 2020

"Mały Królewic" Antoine de Saint-Exupéry w gwarze podhalańskiej

Tytuł: Mały Królewic 
Tytuł oryginału: Mały Książę/Le Petit Prince
Autor: Antoine de Saint-Exupéry
Tłumaczenie: Stanisława Trebunia-Staszel
Seria/cykl: -

Data premiery: 20 maja 2020
Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron: 125


Ledwo pomyślałam jakby to pięknie było, gdyby "Mały Książę" pojawił się w gwarze podhalańskiej, a już jestem po lekturze "Małego Królewica". Nie często zdarza się, aby moje marzenia były spełniane tak szybko, jak stało się to w tym przypadku.  Jako góralka z krwi i kości nie przepuściłabym okazji, aby zapoznać się z jedną z moich ukochanych książek w gwarze, która jest bliska mojemu sercu. Będąc od małego w zespołach góralskich uczyłam się przede wszystkim tego, jak poprawnie jej używać. Poza tym większa część mojej rodziny na co dzień posługuje się gwarą, a i również w moim domu jest ona obecna. Dlatego podeszłam do książki z radością, ciekawością i dozą niepewności. Bałam się, że przekład nie spodoba mi się głównie przez niepoprawność gwarową. Czy słusznie się tego obawiałam?

"-[...]Potrzebujem owiecke. Narysuj mi owiecke.
Narysowołek owiecke. Mały prz
ýpatrzoł sie uwoźnie i rzók:
- Ni
é, dyć ta owiecka jes barz sponiewierano chorościom. Zrób co inksego.
Narysowołek.
Mały cłowiecek uśmiechnon sie grzecnie i z politowaniem.
-Nej poźryj dobrze. To przecie nie jes dokumentnie owiecka, to jes baron. Mo rogi"

Może na początku pozachwycam się nad wyglądem książki - a uwierzcie, jest na czym zawiesić oko! "Mały Królewic" został wydany w solidnej twardej oprawie, a dzięki temu biorąc go do rąk czujemy, że trzymamy coś niezwykłego. Tytuł jak i podtytuł zostały przełożone na gwarę podhalańską, a pod nimi mamy informację kto tego dokonał - w tym przypadku Stanisława Trebunia-Staszel. Na grzbiecie znalazło się miejsce na  imię i nazwisko autora, tytuł w gwarze, logo wydawnictwa i... maleńką gwiazdkę. Bardzo lubię takie detale! Po otwarciu książki naszym oczom ukazuje się przepiękna wklejka przedstawiająca gwiazdy i planety. Jeśli chodzi o papier jakiego użyto przy druku, to jest on przyjemnie śliski i kremowy. Połączenie tego z niewielką ilością tekstu na stronach sprawia, że wzrok nie męczy się przy czytaniu. Dodatkowym elementem urozmaicającym podróż z naszym Małym Królewicem są śliczne ilustracje samego autora.

Wydaje mi się, że nie ma sensu, abym rozwodziła się nad tym o czym dokładnie jest "Mały Królewic". Myślę, że jest to taki klasyk, który każdy czytelnik powinien znać, albo chociaż kojarzyć. Ja chciałabym się skupić na jego góralskich aspektach, które zaistniały w momencie pojawienia się podhalańskiej wersji. Przede wszystkim zacznijmy od odpowiedzi na pytanie odnośnie słuszności moich obaw. Otóż całkowicie niepotrzebnie bałam się ostatecznego efektu przekładu książki na gwarę podhalańską. Stanisława Trebunia-Staszel to góralka, etnolog, wiceprzewodnicząca Rady Naukowej Związku Podhalan i wieloletni dyrektor artystyczny Międzynarodowego Festiwalu Folkloru Ziem Górskich w Zakopanem. Z tego krótkiego opisu wyłania się osoba, która zna się na gwarze podhalańskiej jak nikt inny. Wiem jednak z doświadczenia czytelniczego, że gdy miałam wysokie oczekiwania co do przekładu na gwarę z mojego regionu, to ostatecznie otrzymywałam coś całkowicie sprzecznego. Na szczęście jeśli chodzi o "Małego Królewica", to jestem usatysfakcjonowana.





Zaskoczę chyba niektórych stwierdzeniem, że "Mały Królewic" podobał mi się bardziej, niż "Mały Książę". Przekład na gwarę podhalańską dał książce niesamowity charakter i sprawił, że nabrała ona jeszcze więcej kolorów. Już od pierwszych zdań moje góralskie serce cieszyło się, że niby czytam coś obcego ("Mały Książe" nie jest autorstwa mojego rodaka), a jednocześnie tak bliskiego (przekładu podjęła się góralka). Czułam też, jakby bohaterami byli moi znajomi - gwara dodała swojskiego klimatu, a jednocześnie książka nie straciła niczego z oryginału, nawet cudownych filozoficznych myśli. Jestem przekonana, że większość z Was zna wybitną postać ks. prof. Józefa Tischnera. Jego filozofia przełożona na gwarę podhalańską trafia do najprostszych ludzi, a tym samym autor udowodnił, że można filozofować po góralsku i robić to bardzo dobrze. Kolejnym dowodem na poparcie tej tezy jest właśnie przekład "Małego Królewica" Stanisławy Trebuni-Staszel. Filozofia po góralsku płynąca z tej lektury brzmi pięknie i nostalgicznie. Myślę, że trafi najgłębiej do serc starszych czytelników, którzy niejedno przeżyli.

"Jak godocie ludziom: "Widziołek piéknom chałupe ze smrekowyk płazów, z kwiotkami w oknak i gołémbiami na dachu" - nie som w mocý pojonć urody tej chałupy. Trza im pedzieć: Widziołek chałupe za sto tysiyncý złotyk. Wtej krzýknom: Ej! Kielo to piékno chałupa".


Na pewno część z czytelników stwierdzi, że skoro nie są rdzennymi mieszkańcami Podhala i okolic, to nie ma sensu, aby poświęcali swój czas "Małemu Królewicowi" - przecież i tak nic nie zrozumieją. Nic bardziej mylnego! Otóż Stanisława Trebunia-Staszel zadbała o to, aby każde słowo z gwary miało swoje specjalne miejsce w słowniczku znajdującym się na końcu książki. Dlatego też każdy ceper (czyli osoba przyjeżdżająca na Podhale z nizinnych terenów Polski) zagłębiający się w góralski przekład "Małego Księcia" może sprawdzić znaczenie nierozumianego słowa we wspomnianym słowniczku gwary podhalańskiej. Wytłumaczono również jak czytać niektóre słowa, które zawierają litery "é" i "ý", nadające charakterystyczne brzmienie. Jak tłumaczy Artur Czesak (językoznawca, dialektolog i leksykograf) wiąże się to z tak zwanym archaizmem podhalańskim i zjawiskami pokrewnymi. Jeśli jednak i to nie jest wystarczające, aby poprawnie posługiwać się gwarą nie obcując z nią na co dzień, to wydawnictwo i na to znalazło sposób. Do książki dołączona jest płyta z audiobookiem, który czyta sama autorka przekładu. Z ciekawości odtworzyłam ją i przesłuchałam całą z zamkniętymi oczyma. Bardzo przyjemnie się słucha, gdy ktoś mówi czysto po góralsku. W dodatku Stanisława Trebunia -Staszel przeczytała wszystko jak profesjonalny lektor z wieloletnim stażem! 




Serdecznie zachęcam Was do sięgnięcia po "Małego Królewica", który jest świetnym dowodem na to, że klasyka przełożona na gwarę podhalańską nic nie traci, a wiele zyskuje. Lektura tej książki była dla mnie fantastyczną przygodą, która uświadomiła mi jak cennym skarbem jest gwara i folklor. Dzięki takim inicjatywom, jakim jest przekład klasyki literatury światowej na różne gwary i języki używane w Polsce, kolejne pokolenia będą miały możliwość podtrzymania tradycji kształtującej naszą tożsamość regionalną i przywiązanie do małej ojczyzny. Ponadto czytanie "Małego Księcia" w takiej formie może być świetną zabawą i dobrym pomysłem na spędzenie czasu z rodziną i dzielenie się pięknem folkloru.



Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu

1 komentarz:

  1. O gustach się nie dyskutuje, najważniejsze aby się podobało - i tak było! Gwara górą! :)

    OdpowiedzUsuń