piątek, 18 sierpnia 2017

"Mroczna Wieża: Roland" Stephen King

Tytuł: Roland
Tytuł oryginału: The Dark Tower, book 1: The Gunslinger
Autor: Stephen King
Seria/cykl: Mroczna Wieża
Data premiery: 1982 USA/2017 Polska (wydanie specjalne)
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 319


Na jałowej ziemi przypominającej planetę po apokaliptycznej zagładzie pozostały tylko ślady dawnej cywilizacji. Roland Deschain, ostatni z dumnego klanu rewolwerowców, przemierza ten złowrogi, zamieszkany przez mutanty, demony i wampiry świat, ścigając człowieka w czerni. Wierzy, że ten posiadł tajemnicę Mrocznej Wieży – centrum wszystkich światów, miejsca, w którym być może uda się rozwiązać zagadkę czasu i przestrzeni i odkryć tajemnicę istnienia. 


Cykl "Mroczna Wieża" to jedno z większych dzieł Stephena Kinga. Wśród fanów autora chyba nie ma osób, które by nie słyszały o Rolandzie z Gilead. Swoją przygodę z "Mroczną Wieżą" chciałam rozpocząć jakiś czas temu, ale ciągle coś stawało mi na przeszkodzie. W końcu okazją  do przeczytania pierwszego tomu okazało się być ponowne, specjalne wydanie "Rolanda" oraz premiera filmu.


"... mamy sobie wygarnąć prawdę, jak dwaj mężczyźni? - powtórzył z naciskiem człowiek w czerni. - Nie przyjaciele, lecz wrogowie i ludzie równi sobie. To oferta, z którą rzadko się spotkasz, [...]. Tylko wrogowie mówią sobie prawdę. Przyjaciele i kochankowie bez przerwy kłamią, złapani w sieć zobowiązań."



Główny bohater to postać świetnie wykreowana. Ma twardy charakter, nie boi się wyzwań i  wytrwale dąży do wyznaczonego przez siebie celu. Tutaj idealnie będzie pasowało określenie "po trupach do celu". Brzmi tajemniczo? Tak właśnie ma być. Roland przez cały tom pierwszy przemieszcza się w poszukiwaniu Mrocznej Wieży. Nikt nie mówił jednak, że będzie lekko. Na swojej drodze spotyka rzeczy/stwory, które starają się uniemożliwić mu dotarcie do niej. Człowiek w czerni to jedna z takich postaci...

Tylna okładka książki zapowiada, że możemy spodziewać się elementów fantasy, horroru i westernu. Czy rzeczywiście pojawiły się? Jak najbardziej. Stephen King świetnie połączył te trzy elementy, które razem tworzą spójną całość. Pełno tu nadprzyrodzonych zjawisk i magicznych postaci, które niekoniecznie są dobre. Uwielbiam autora za to, że potrafi przestraszyć w najmniej oczekiwanym momencie. Wystarczy tylko, że wczujecie się w książkę. Czytanie "Rolanda" w nocy też robi swoje. Akcja stopniowo nabiera tempa, a główny bohater co jakiś czas odsyła nas w przeszłość, aby wytłumaczyć pewne kwestie. 


Muszę jednak zaznaczyć, że ta książka nie należy do lekkich (i nie chodzi mi o wagę). Język którym posłużył się Stephen King jest trudny i może być nie zrozumiały dla wszystkich. Czasem czytając sama miałam problem ze słowami, aby odgadnąć ich znaczenie. Nie jest to więc lektura na jeden wieczór (przynajmniej tak mi się wydaje) i aby ją w pełni zrozumieć powinniście ją czytać w skupieniu.


"Kiedy zdrajców nazywa się bohaterami (albo bohaterów zdrajcami), nadchodzą mroczne czasy."


Powieść jest rewelacyjnie wydana. Twarda oprawa książki została otulona obwolutą w filmowej szacie. Grafika robi piorunujące wrażenie i zachęca do zagłębienia się w historię Rewolwerowca. Fani starego wydania "Rolanda" nie muszą się jednak martwić.  Pod obwolutą kryje się prawie nie zmieniona okładka. Prawie, ponieważ dodano informację na temat umieszczonego w egzemplarzu opowiadania o "Siostrzyczkach z Elurii". Strony są kremowe, a litery mają idealną wielkość. Dzięki temu czytanie sprawiało jeszcze więcej przyjemności.



A co z "Siostrzyczkami z Elurii"? Kończąc powieść nie mogłam się doczekać tego, o czym będzie opowiadanie. Przerzucałam kartka za kartką i nawet nie zauważyłam, że zbliżam się ku końcowi opowiadania. To świetny dodatek, który jest dowodem na to, że King nawet w krótkiej formie literackiej jest genialny. Akcja została zwięźle zawarta w około 70 stronach i nie znajdziemy czasu na nudę. Najważniejszym pytaniem podczas czytania "Siostrzyczek z Elurii" jest to, kim właściwie są tytułowe bohaterki? Odpowiedź przyprawi Was o ciarki na karku. 


Zdecydowanie polecam tę książkę fanom Stephena Kinga. Niestety obawiam się, że osoby, które jeszcze nie zmierzyły się z jakąkolwiek powieścią pisarza, mogą czuć się zniechęcone. Najlepiej klimat lektury odczują Kingomaniacy, którzy znają już styl autora. Natomiast czytelnikom zamierzającym zacząć podróż po świecie książek Kinga polecam dwie moje ukochane książki: "Czarną bezgwiezdną noc" oraz "Lśnienie". Myślę, że one będą idealnym wprowadzeniem w ten mroczny świat. Jeżeli jednak uwielbiacie Stephena Kinga tak jak ja, to bez wahania przeczytajcie "Rolanda". Na pewno będziecie chcieli więcej. Ja już nie mogę doczekać się kolejnych tomów.


7/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu

14 komentarzy:

  1. Chyba najwyższa pora, żeby zabrać się za tę książkę :)
    Pozdrawiam
    zapoczytalna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja za tą książkę chcę się zabrać już od dłuższego czasu, mam drugi tom, a moja siostra wygrała pierwszy w konkursie, aż nie mogę się doczekać kiedy przyjdzie i ją w końcu przeczytam :) Twoja recenzja jeszcze mnie utrzymuje w tym żeby ją przeczytać.
    Pozdrawiam!
    http://loony-blog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze nie przyszła pora na te klimaty. Wiem, że King to bardzo dobry autor, ale na razie go odkładam.
    Bardzo ciekawa recenzja i śliczne zdjęcia. :D
    Pozdrawiam!
    polecam-goodbook.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie! Ja Kinga też odkładałam aż do momentu, gdy stwierdziłam, że właśnie przyszedł ten moment :D
      Dziękuję bardzo! ;*
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Wydanie tej książki jest przecudowne! Twarda okładka, obwoluta, po prostu cudo <3 Szkoda tylko, że King to nie moja bajka :(

    http://zofiawkrainieksiazek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda :( Ale może kiedyś się przekonasz do niego ^^
      Buziaki! ;*

      Usuń
  5. Czytałam kilka książek Kinga i tę pozycje też mam w planach :).

    Pozdrawiam, a w wolnej chwili zapraszam do siebie zakladkadoksiazek.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. 3 w jednym? To może być ciekawe :P
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nowy post :
    https://okiembibliofila.blogspot.com/2017/08/recenzja-tak-wyglada-szczescie-jennifer.html?showComment=1503310972597#c4150452804552362862

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja nie miałam zbyt wiele do czynienia z Kingiem. W liceum miałam jednak koleżankę, która zaczytywała się niemal wyłącznie nim :) Z jej polecenia sięgnęłam pewnego dnia po "Carrie" i to był świetny wybór. Lekturę pochłonęłam chyba w jeden dzień :)
    Potem sięgnęłam po "Lśnienie" i niestety nie było tej samej chemii :( Bardzo żałuję tym bardziej, że po obejrzeniu filmu stwierdziłam, że jednak ten klimat mnie ujął. W książce jednak go nie poczułam w pełni :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja "Carrie" jeszcze nie czytałam, ale mam zamiar. Szkoda, że "Lśnienie" nie spodobało Ci się :/ To jedna z moich ulubionych książek tego autora :)
      Pozdrawiam!

      Usuń